Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łatwia przy zielonych stołach dyplomatycznych kongresów w Wiedniu, czy też gdziekolwiek indziej.
»Młyn Boga«, mówi polskie przysłowie, »miele powoli, ale sprawiedliwie«.
A zasię inne przysłowie polskie opiewa, że »chciwy podwójnie traci«: podział Polski otworzył na oścież wrota dla Mongołów i Azyatów — gdyby była Polska istniała, byłaby obecna wojna między Niemcami, Austryą a Rosyą absolutnie wykluczona.
Cały wściekły napór Rosyi przeciw Zachodowi, kiedy już jej została odcięta droga do Oceanu Wielkiego przez Skandynawię, do Cichego Oceanu przez Japonię, poprzez Dardanele do Śródziemnego morza przez Turcyę, byłby się zwrócił przeciw Polsce, która odrodzona przez Majową Konstytucyę byłaby bezwątpienia dość silną, by módz najcięższą walkę z Rosyą podjąć i jej zakusom, by wybić sobie drzwi na Zachód, tamę i kres ostateczny położyć.
Trzy mocarstwa zapobiegły temu skwapliwie, by Polska o własnych siłach mogła się dźwignąć z swego upadku, a już przecież wielkiem Odrodzeniem żyć poczęła i naród, który sam jeden może się tem poszczycić, że zdobył Moskwę — właśnie trzysta lat temu — został Moskwie na pastwę wydany.
I teraz na nowo objawia ten naród, który już dawno do grobu złożono, swoje niespożyte, niezniszczalne prawo do życia i daje świadectwo swej przepotężnej sile i heroicznej woli, znowu od samego początku