Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żydowskich pogromów, jakie we wszystkich okręgach Rosyi, zamieszkałych przez żydów w 1902 i 1903 roku epidemicznie grasowały — a tylko jedynie dla tego, że polska straż obywatelska unicestwiła doskonale zorganizowany, przez czeredę rosyjskich agentów z południowej Rosyi starannie przygotowany pogrom. Polska straż obywatelska — oczywiście! Bo wojsko rosyjskie, stojące garnizonem w Warszawie dawno już się cieszyło na ten wspaniały kiermasz!
»Czegoż wy od nas chcecie? Co macie nam do zarzucenia?« pytałem się przed paru laty słynnego pisarza żydowskiego, piszącego żargonem p. Szlomę Asch. »Nic wam nie mamy do zarzucenia prócz tego, żeście za dobrze się z nami obchodzili — wasze wolności, wasze przywileje skruszyły hart naszej duszy, naszą odporność moralną, wyście nas poprowadzili nad kraniec przepaści, jak jest dla nas assymilacya«.
I tylko to psychologiczne, acz trudne do pojęcia, ale głęboko zakorzenione uczucie nienawiści, ono Nitzscheańskie »ressentiment« jako podświadomy instynkt pozwala zrozumieć, dla czego na ziemi polskiej urodzony i wychowany żyd, pan Witkowsky, alias Maximilian Harden pragnie teraz utłuc z taką zajadłą zaciekłością polskiego orła (»den weissen Aar«) i dla czego, ongi przez Polaków uwielbiany i rozpieszczany żyd duński, Jerzy Brandes, dał taki chętny posłuch potwornym bajdom żydowskich »agents provocateurs«