Strona:Stanisław Jachowicz - Wierszyki moralne.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
11

Dziś miał tylko na oku, dziś mu było trzeba
Poddasza, przyodziewku i kawałka chleba.
Z tej myśli, płynie druga: jak Tamką zajęci.
Chléb łódką rozwozili, jakby jacy Święci —
Któż to byli ci ludzie? bez wspomnień zniknęli:
Nam byli oni równi, im byli Anieli.
O znałem ja tych ludzi; niewspomnę z imienia,
Pan tam już na swym sądzie, zasługi ocenia.
Tu mieszka biédny szczotkarz, Bóg dał dziatek wiele:
On je wszystkie wychował, dał cnotę w podziele.
A sam jak może żyje, pracą Boga chwali,
Cieszą się ci poczciwi, co mu pomoc dali.
No, i przyznajcież sami, czy Tamka niemiła?
Co za śliczna ulica, gdzie się cnota skryła,
A każdy niski domek, taką cnotę mieści.
Tam Katarzyna szuka wątku swych powieści.
Nie takich, jakie snuje Paryż obłąkany:
Ale gdzie miejscem działań ubożuchne ściany.