Strona:Stanisław Grochowiak - Wiersze wybrane.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Prawie
Pięć stopni
Teraz ta skala Celsjusza
Zmalała do minimum
Jednak nikomu się nie chce
Zleźć nawet z listka cykuty

Zresztą
Na widnokręgu
Przechadza się fascynująco
Trąba powietrzna

Głębiej
Biją bezgłośne pioruny
A na samym dnie
Leży skamieniała skóra od chleba

Kleikopijca węszy pod wiatr
Ma tę chrupkę
W orbicie nozdrzy
Obraca jednak zapachem obojętnie
Jak krowa pierogiem

Zaiste
Zagadnienie warte medytacji:
Ile blasku pustynnego słońca
Odbija moje pergaminowe czoło?

Ta Proporcja —
Powiada uczony Eremita —