żliwych formach fazach, może być i przenikanie ten sposób powiedzmy osmoza może być sączenie zza węgła ten mniej skomplikowany czysto zewnętrzny co czyhanie nazywa się. A także gdy ktoś się zgodzi na twoje kroki — taki moment poczucia trop — to rozmawianie nieraz i równocześnie rozbieranie z mięsa a ów się uśmiecha i już twoja na chwilę identyfikacja się z nim że się odśmiechasz choć może i przygłaskanie. Ten lęk — drążenie, on poza sytuacjami poza zjawiskowością, i nie nazwę go bo nie ornament, gdzieś w przeczuciach mieszka, motyw struktury dojrzewającej u korzeni przebrzmiały — cała martwica pamięci zapomniane zapamiętanie ta skleroza puste zwoje w rejonach dzieciństwa (co i sielskość przecież ta jakaś pogoda i gdzieś tam na pewno), pierwsze przestraszenie zapamiętane, sny więzienia i sny wyzwolenia po których barwa zapach towarzyszą tak długo, muchy fruwające z trawą wbitą w trzewia wypuszczane tak w powietrze nadmuchiwanie żab i ten pierwszy lęk czy nie obróci się to przeciw mnie — jako konsekwencja równowaga.
Erotyzm. — Akty, bardzo metafizycznie, tak koncentrycznie wysyłanie pragnień i chłonięcie pragnień, tempo, sublimacja, ocet plus miedź — grynszpan, opadanie i słyszane jakby dzwonienie i oddalanie, przypływ świadomości i doskonałe poczucie — funkcjonalności. Prośba Twoja żeby szczerze ale te tutaj sprawy dotyczące erotyzmu tu ani wnioski mój stosunek do tego ani relacje — niemożliwe, dla mnie samej widzenie tej sfery trudne to u mnie bardzo, jest jedynie sprawa uzmysławiania sobie pewnych rozjaśnień lub przyciemnień i pojęcie tego niemożliwe i niemożliwe przekazanie Ci mojego widzenia tej sfery. Dzwonienie — tak, w czasie tego stopniującego się przypływu dźwięków w czasie tego dzwonienia niektóre wersety moich wierszy.
I koszmarne to obnażanie się teraz Tobie,
i cały czas świadomość dzielenia się moim wszystkim, poczucie lęku i prowokacja tego lęku poza wszelkimi konwencjami.
Jak bardzo chcę się dostać do ciszy, nie, nie do ciszy bo to ogołocenie, raczej do łagodności do uspokojenia; nieosiągalne pragnienia bezpodstawna nadzieja, —
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/190
Wygląd
Ta strona została skorygowana.