Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łam — dlatego Ci tu o tym bo szok przeszłam wynik zaskoczenia — w rocznicę poznania tego człowieka pożegnałam się z nim wyjechał do siebie na wieś. Wrócił — ten pociąg przyjeżdża tu rano — ja w te dni nie wychodziłam z domu nie otwierałam drzwi na żadne stukania — wyszłam po papierosy a on już piętro wyżej czatował na mój powrót (ja nie widziałam tego) w momencie otwierania drzwi ten oddech za plecami i zaraz przemoc wtargnięcie do mieszkania, prośby jakieś skomlenia od czego uciekłam bo przecież nawet umierał dla mnie mówiąc patetycznie, na cały dzień uciekłam dom otwarty a on w nim (matka była w pracy), dosyć miał czasu by zabrać wszystko co kiedykolwiek pisałam wszystkie notatki fotografie korespondencje dość czasu by powyrywać z książek jakieś dedykacje kiermaszowe dosyć czasu żeby odjechać z tym wszystkim do swojego domu, trzy tygodnie idiotycznego stanu i próby rekonstruowania pewnych moich rzeczy, po trzech tygodniach znów jego przyjazd — stąd załączona tu ta proza czy proza poetycka mniejsza o nazwę (rzeczywiście tak wszystko było jak w tym napisałam i włosy co od czasu szpitala miałam długie obciął mi naprawdę i zabrał — w dzianiu się tego moment najpierw że śmieszne choć zaraz czy i równocześnie (przy zresztą cały czas dość spokojnym — jakbym była i obok — jakby przyglądaniu się) podrażnienie złość na to jego z męskiej siły z muskułów dysponowanie), w bezsilności zniszczyłam potem wszystkie jego obrazy, dobre obrazy, w podły sposób zniszczyłam bo na blejtramy dla chłopaka którego on w swoich podejrzeniach mnie o przyjaźnie czy kochanków nienawidzi może najbardziej. Te informacje z dwóch powodów: 1) wytłumaczenie mojego milczenia które spowodowane strachem ten lęk w związku z Twoimi listami lęk o Twoje listy (dobrze pamiętam Twoje podkreślenie żeby nie czytał ich nikt) lęk nawet o Ciebie bo niepoczytalny ten Hitler, 2) że chciałam Cd pokazać to o którym wyżej a i to drugie wiersz związany z obrazami chłopaka (bo i w tym pierwszym jest też trochę o nim) któremu dałam tamte blejtramy, te obrazy cerowane wiesz płótno szyte jakaś bardzo bolesna faktura a barwy jakieś chrzęszczące coś z chityny, bar-