Zgrzytliwym pilnikiem naostrz, parobczaku,
Wyszczerzone zęby żelaznych rzezaków.
Potem naoliwić musisz i nakarmić
Zdrowem smarowidłem organizm sieczkarni.
Na zapolu owies ziarnem ociężały
Chce rozsadzić pęta powróseł omdlałych,
Rozlać się swobodnie po stodolnem wnętrzu —
Dać tu kilka snopków, co się z brzegu piętrzą!
Sieczkarnia podstawia skrzynkę ci zieloną:
Naręczami owsa napakuj jej łono,
Chwyć za korbę, zakręć — z gardła szerokiego
Źdźbła zbite z kłosami pod noże wybiegą!
Czach, czach! — zakołuje koło rozpędzone.
Czach, czach! — jasne ostrza równo krają słomę,
Drobią sieczkę dobrą
Dla koni na obrok.
Trwa bez przerwy twardy, chropawy śpiew chrupań,
Rośnie w oczach sieczki stożkowata kupa;
Chmura drobnych skrawków, złotawych przebłysków,
Coraz szerzej siada na czarnem klepisku.