Strona:Stanisław Ciesielczuk - Głazy i struny.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ŻNIWA ODCHODZĄ


Już do stodół jedzie reszta zboża,
Jadą snopy na furach kłosiste.
Jak rumiany, łuniejący pożar
W dal odchodzi słońce żniw złocistych.

Z pól powiało dożynkowym śpiewem —
Gdym był dzieckiem, taki śpiew słyszałem.
Czy to było przed wiekami? Nie wiem.
Wierzby wtedy tak samo szumiały.

Z bólu ziemi kłos się rodzi wszelki,
Prosta radość rośnie w sercu z cierpień.
Półksiężycem w komorze u belki
Do żniw nowych wiś, błyszczący sierpie!