Strona:Stanisław Brzozowski - Współczesna powieść polska.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żadne. Pozostało tylko jedno: znużenie bezgraniczne, tem śmiertelniejsze, że nie wynikające z żadnej określonej walki, czy pracy. Ot, znużenie, organicznie wprost, jak organiczną bywa choroba serca. Znużenie, pustka, nuda i to jedno tylko, czego niczem odegnać nie można, a dosługiwać się nie potrzeba, cierpienie. Cierpienie tem beznadziejniejsze, że nie zasłużone, ani niezdobyte. Żadne zwycięstwo go nie uleczy, bo nie jest związane z żadną określoną klęską. Smutek jałowy, nudny jak szpitalna cela. Razi każda żywa barwa, każdy pełniejszy dźwięk, każdy żywy gest. I poco? Na co? Mimowoli głos zniża się do szeptu. W sercu wyradza się lękliwa i trochę zła niewiara w życie, pewien rodzaj mściwej niechęci dla wszystkiego, co silne, głośne, rwące się. Pewien rodzaj sceptycyzmu, właściwego naturom zawiedzionym nie tyle przez życie, ile organicznie mającym zawód w samej krwi zbyt ubogiej, czy krążącej zbyt powoli. Rodzi się przykra niwelatorka istnień ludzkich — litość, ogarniająca wszystko co cierpi, kochająca się przedewszystkiem w najbardziej zahuka-