Strona:Stanisław Brzozowski - Współczesna powieść polska.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wet rewolucyonizujące ją. Sama koterya jest jednak rzeczą co najmniej obojętną. Dla literatury narodowej nie mają żadnego znaczenia przeżycia, zatargi, nawet tragizmy i bóle warstw zużytych i dziejowo nie twórczych. Satyra Weyssenhoffa działa usypiająco: zajmuje nas bowiem sprawami niegodnemi tego, aby się udzielało im choćby okruch myśli. W życiu naszego narodu płynie dziś bez świadków, bez słowa uwieczniającego, tak potężna rzeka krwi i łez, że oburzającem jest trawienie czasu na analizowanie mniej lub więcej wytwornych ziewnięć, kichnięć etc., etc. Nowaczyński napisał kiedyś krwią i żółcią feljeton o Weselu Wyspiańskiego, dziś jednak zamiast zwrócić się do Weyssenhoffa ze słowami: »puszczyku! zgrałeś się przy zielonym stoliku« stara się dowieść, że dandyzm Podfilipskiego jest w gruncie rzeczy bardzo parafiański. Nowaczyński ulega czasami dziwnie dezoryentującym impulsom. Wydaje mu się, że zanim się powie o Weyssenhoffie kilka słów względnie gorzkiej prawdy, trzeba wprzód złożyć dowody, że piszący na dystynkcyj zna się nie gorzej, a może lepiej