Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Szuka mnie hrabina d‘Artois! Muszę już, niestety, pożegnać pana...
Gdy nazajutrz de la Motte znów przyniosła „własnoręczny“ list Marii Antoniny, ze słowami żalu, z powodu przerwanego spotkania, czyż mógł biedny kardynał przypuszczać, iż padł ofiarą wyrafinowanego oszustwa?
Lecz termin płatności nadszedł. Bogaty Anglik z pożyczką się cofnął. Kardynał błagał Boehmera, by zaczekał nieco, lecz ten, będąc w wielkiej pieniężnej opresji i sądząc, że kardynał nie śmie napomnieć królowej o długu, postanowił uczynić to sam przy pierwszej okazji.
To też, gdy wezwano go do dworu w jakiejś błahej sprawie, podał list tej treści:
„Winszuję Waszej Król. Mości najpiękniejszego naszyjnika w Europie i błagam by nie zapominała o mnie“.
Królowa, gdy to przeczytała, w pierwszej chwili zawołała: „Boehmer zwariował“, lecz później, zaintrygowana, wysłała p. de Campan, chcąc rzecz całą bliżej wyjaśnić. Ta posłyszawszy opowieść wykrzyknęła.
— Panie Boehmer! Ograbiono pana! Królowa nic nie wie o tej sprawie!
Wybuchnął skandal. Ludwik XVI zawezwał natychmiast kardynała i począł mu w obecności Marii Antoniny robić ostre wymówki. Kardynał zmieszał się nieco, lecz po chwili podał monarsze listy, podpisane „Marie Antoinette de France“.
— To nie charakter królowej — zawołał król — i nie jej podpis. Jakto de Rohan i kardynał nie wie, że królowe podpisują się imieniem jedynie?
Kardynał oniemiał, a król w najwyższym wzburzeniu powtarzał:
— Znajdę winowajców!
Gdy kardynał opuszczał królewski gabinet został aresztowany i odstawiony do Bastylii. Tegoż dnia uwięziono hrabinę de la Motte, a w parę dni później Villet‘a i Olivę.