Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przerażeni sprowadzają z powrotem Castellana i rozkazują wyprowadzić nieszczęsną z tego stanu. Czarownik pochyla się nad nią, wymawia parę słów, znów uderza trzykrotnie w policzek — i kryzys zostaje przerwany. W tym czasie dziwne wyznanie wymyka się z tego ust. „To nie pierwsza kobieta — powiada — którą potrafiłem w ten sposób opanować. Trzydzieści lat temu, mój ojciec też coś zadał matce — dobrze się ona nacierpiała!“
Reszta dnia upłynęła — jak dzień poprzedni.
Dziewczyna albo była nad wyraz czułą dla uwodziciela, albo odpychała go z oburzeniem, błagając obecnych, aby ją uchronili i uwolnili od niego.
Zapytywana o odczucia podczas ataków — opowiadała, że słyszy i widzi wszystko, co się dokoła dzieje, lecz uczynić nic nie może, bowiem ma całkowicie sparaliżowaną wolę, przez co cierpi wielce. Wystarczało, by Castellan dotknął zlekka jej piersi — uczuwała ból. Innym razem naodwrót — czuła dopiero pewną ulgę, gdy jej nogi dotykały jego nóg.
Dalej opętana żąda, aby czarownik, wychylił w szklance po niej, resztę niedopitej wody oraz zjadł resztę niedojedzonej przez nią bułki. Scena ta jest reminiscencją poprzedniej odegranej sceny, kiedy w ten sposób miał Castellan opanować ofiarę i sądzi Józefina, iż za pomocą podobnych praktyk — pozbędzie się „oczarowania“. Sąsiedzi, rozumieją coraz mniej — żegnają się i wychodzą z pokoju.
Nazajutrz para wspólnie wyrusza w drogę. Czas jakiś idą razem, lecz gdy kilku napotykanych przechodniów zatrzymuje Castellana, zadajac pytania — Józefina nagle ucieka i ukrywa się w pobliskich zaroślach. Pod osłoną gąszczów przemyka się, powraca do fermy, którą rano z uwodzicielem opuściła. Pada na kolana przed gospodarzami, błaga o pomoc i obronę, prosi by nie wydawano jej straszliwemu człowiekowi.
Fermerzy litują się nad nieszczęsną i w godzinę