Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Śmiech powstał
— No, mówił dalej Oleszkiewicz — kto czuje się na siłach, niech zostanie... a kto nie... proszę wyjść do bocznych pokojów, zwłaszcza panie...
Jedni się wynieśli drudzy śmielsi, lub udający śmiałych, pozostali.
Oleszkiewicz rozkazał wszystkim siedzieć spokojnie i nie odzywać się. Zakreślił duże koło na podłodze przed lustrem wiszącym. Stanął w środku tego koła, patrząc w lustro.
Po paru minutach słychać było stąpanie na schodach (było to na piętrze) i stuki:
Drzwi podwójne rozwarły się z hukiem. Wchodzi nieboszczyk Skiwski stary, ostro idzie i staje nad zakreślonym kołem.
— Jestem — mówi grubym głosem. — Jestem... Co chcesz... gadaj? Po co mnie niepokoisz? Po co mnie przyzywasz? Gadaj...
Oleszkiewicz stał nieruchomo, patrząc w lustro.
— No, czemuż nie mówisz? Po co mnie przywołałeś? Gadaj, co chcesz? Mnie tam dobrze... po co wzywałeś?
Wymówił jeszcze podobnych słów kilka, wreszcie prosił, żeby go więcej nie przyzywać. I znów ostro stąpając wyszedł, drzwi zatrzasnęły się same za nim.
Co się tam działo, można się domyślić. Siedzący widzowie byli prawie nie żywi. Niektórzy nawet pomdleli ze strachu, zwłaszcza kilka pań.
To mi opowiedział s. p. Wincenty Kobyliński, a syn nieboszczyka, który się ukazał, p. Stanisław Skiwski, dziedzic majątku Jabłonka, pod Zambrowem, całkowicie potwierdził, gdy go pytałem o tę opowieść“.
Podobnych opisów ewokacji magicznych odnajdujemy w literaturze sporo. Powtarzam raz jeszcze, że osobiście tłumaczę je sobie, o ile nie ma się do czynienia ze zbiorową halucynacją — zdolnościami medialnymi ewokatora.