Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pasterze góralscy podnieśli głowy, bo ją dosłyszeli i każde słowo doniosłe im brzmiało.
Patrzą, chcąc widzieć skąd pieśń uroczysta im spływa.
W uniesieniu pobożnym, zaśpiewany cały, Twardowski spostrzegł dopiero gdy całą pieśń skończył, że już w górę nie leci, ale zawisnął w powietrzu tam, gdzie pierwsze słowa pieśni zanucił. Czuje jakąś swobodę, ciało wolne od żelaznego uścisku. Patrzy, a jego diabeł zębami i pazurami drze cyrograf i ucieka, tylko głos straszny zabrzmiał z sinawej chmury: „Zostaniesz do dnia sądnego zawieszony tak jak teraz“.
Opuścił smutnie głowę na piersi i serdecznymi łzami zapłakał. Kiedy się nieco utulił, słyszy, że coś szepce mu znajomym głosem: I ja tu z tobą, mój mistrzu.
Odwrócił głowę i widzi pająka, a poznaje w nim wiernego klechę, którego w gniewie przed wyjazdem do Rzymu, zaklął w pająka.
Z jakąż go radością powitał, jak dziękował Bogu za tę wielką łaskę! Zawieszony tak wysoko patrzał na ojczystą ziemię, poznawał wsie, miasta i pola, lasy i rzeki; ale ludzi nie widział, nie słyszał ich głosu, nie wiedział, co się dzieje. Teraz, co dnia wierny klecha spuszcza się na swojej przędzy, to do wsi tej i owej, to do jednego i drugiego miasta na przemian, to patrzy na urodzaj w polach, a co zasłyszy, co zobaczy, powróciwszy, siedząc na ramionach Twardowskiego, opowiada mu wiernie.
Klecha przypomniał mu pacierz, modlitwy i wszystkie pieśni pobożne; Twardowski wie kiedy się modlić, bo za łaskę Bożą każdy najmniejszy dzwonek wiejski dosłyszy, czy dzwoni na mszę poranną, czy na Anioł Pański; a kiedy zabrzmi sławny z Krakowa na Wawelu dzwon Zygmuntowski, to mu się serce z radości rozpływa, płacze szczęśliwy, a wtoruje mu w modlitwie, w pieśni, czasem w żałobnej skardze, cichy głos pająka.
Za jego też pośrednictwem łączy się dusza Twar-