Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

których dotychczas poważnie nie brałem, o monoideizmach, agońjach zmąconych nienawiścią i chęcią zemsty... Mniema pan, iż istotnie duch którego zamordował w uniesieniu Symeon Podbereski może w taki sposób się objawiać?
— Nic nie twierdzę! Cytuję tylko przykłady, zebrane przez ludzi poważnych, z odnośnej literatury, a które mogą wyjaśnić wypadki, nie znajdujące innego wytłomaczenia...
— I ja mam w to wszystko uwierzyć?
— Widzę, że z pana potężny niedowiarek! Tem lepiej! Bo przecież sam pan opowiada o dziwach, jakich był świadkiem w upiornem domostwie, sam powtarza rzeczy i mnie ledwie mieszczące się w głowie... Nie uległ pan nerwom ani halucynacji...
— Ładna halucynacja...
— Zresztą pozostały ślady...
— Ach, te ślady! — wykrzyknął prawie z gniewem detektyw. — Te ślady dręczą mnie najwięcej!... Widzi pan tedy?...
— Że uchylić musimy czoła przed oczywistością i zgodzić się na to, iż w Podbereżu zachodzą rzadkie, niezwykłe, nadnormalne zjawiska...
— Wątpliwość wykluczona?
— Wedle pańskiego sprawozdania prawie wykluczana! Dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności...
— A ten jeden ostatni?
— Złożyć musimy na karb wydarzeń nieprzewidzianych... Celowe oszustwo... Potajemne przejścia...

— Ależ tam mowy niema o oszustwie! Potajemne

82