Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowił w duchu, szczególną uwagę zwrócić na „cwanego ptaszka”.
— Kiedy właściwie zaczynają się „strachy”? — zapytała pani Kińska. — Słyszałam, że koło północy! Teraz dopiero dziewiąta!
Stryj Karol uważał za stosowne służyć pięknej, miedzianowłosej wdówce wyjaśnieniem:
— Niekoniecznie! — rzekł. — Niesamowite objawy rozpoczynają się, skoro zapadnie ciemność! Światło natychmiast je przerywa. Nieraz o tej porze słyszałem jęki i brzęk łańcuchów...
— Więc zaczynamy! — oświadczył Den. — Zaraz zajmiemy miejsca! Lecz przódy poproszę o chwilę uwagi!
A gdy obecni, z ciekawością wpili się weń wzrokiem, mówił:
— Z konieczności obejmę nad państwem komendę i będą musieli do moich wskazówek ściśle się zastosować... Otóż, jak zaznaczył pan Karol, djabelstwa dzieją się tylko w ciemnościach, dlatego też zgasimy światło... Posiadamy jednak pięć latarek elektrycznych... Z nich dwie otrzymają panie, zaś pan Karol, Fred i ja weźmiemy po jednej... Prócz tego każdy z nas mężczyzn ma broń gotową do strzału...
— Ja również! — przerwała panna Wanda.

— Doskonale! Wyraźnie jednak żądam, aby nikt z państwa, nie zapalał latarki, ani też nie strzelał, cokolwiek się stanie, zanim padnie mój rozkaz... Zawołam „światło”, lub „pal”... Taksamo proszę, o zacho-

51