Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziki, nie wywołując najlżejszego skutku... Dlatego, swego czasu daremnie ostukiwałem ściany i choć zastanowiły mnie niektóre wypukłości, nic dojść nie mogłem... Jeśli zaś strzałkę podnieść do góry, aparaty poczynają swobodnie działać...
— Ależ pan jest genjalny! — zawołała Wanda. — Jak pan strzałkę odnalazł? Toć ją dojrzeć nie sposób...
— Niewtajemniczony napewno nie dojrzy — potwierdził Den — i nie zupełnie sam ją znalazłem.... Lecz o tem później... Uwaga, zaczynam demonstrować...
Skierował się w róg pokoju, przeciwległy do okna. Koło jednej ztamtąd biegnących ścian, stało masywne mahoniowe łoże, w drugiej znajdowały się drzwi, prowadzące do sąsiedniej komnaty — ongi sypialni Dena. Na wprost zaś tych drzwi — kominek, z zawieszonym nad mim wielkim portretem Symeona Podbereskiego.

177