Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ustalić kiedy pałac w Podbereżu będzie pusty i tej nocy dokonać włamania... Oto wszystko... To tylko mnie dziwiło, bo wszak ludzi o miedzianym zaroście włosów, nie jest znów tak wielu...
Pani Kińska puściła mimo uszów tę nową zaczepkę i uśmiechnęła się lekko. Fred nie zrozumiał aluzji i również się uśmiechnął. Lecz wzrok Wandy pobiegł wślad za wzrokiem detektywa i zatrzymał się na czerwono-złotych włosach Kińskiej, które błyszczały obecnie mocno w potokach słońca, zalewających pokój. Pobiegł, — poczem w źrenicach detektywa poszukał odpowiedzi ma nieme zapytanie. Lecz Den już pałaszował z apetytem kurczaka, jakby zapomniawszy o wszystkiem i Wanda rychło uspokoiła swe podejrzenie myślą, iż to li tylko o przypadkowy zbieg okoliczności chodziło.
Reszta obiadu upłynęła spokojnie, a gdy szparagi i tradycyjna herbata zakończyły ucztę, pani Mary z miną cierpiącą siedząca przy stole, pierwsza podniosła się ze swego miejsca.
— Musicie mi wybaczyć — oświadczyła — ale czuję się coraz gorzej...
— Połóż się złotko! — zawołała Wanda. — Zastąpię cię w gospodarstwie... Zresztą pewnie za parę godzin powrócimy do Podbereża... Umieram z niecierpliwości, żeby się dowiedzieć, co się tam dzieje... Jak pan sądzi, panie Den...
— Za parę godzin! — bąknął Den. — Teraz upał zbyt wielki...

— Skoro pan Den tak postanowił — roześmiał się

153