Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tykają tajemnic nauki magów — nic z nich nie pojmą a później są skłonni do żartów i drwinek.
— Tak — odparł oschle. — Pragnąłem wykonać doświadczenie magiczne...
— I przekonany pan był, że ujrzy ducha? — Dena zaciekawiała wiara starego pana w udatność okultystycznego eksperymentu.
— Byłem przekonany...
— I nie obawiał się pan? Sam jeden? Toż dotychczas mieliśmy smutne doświadczenia, dokąd prowadziła podobna odwaga.
— Trudno! Dla wiedzy czyni się wiele...
Pan Karol choć wyczuwał w głosie detektywa podziw, odpowiadał dalej niechętnie. Znać było, że się obawia, aby detektyw jako niepowołaną uwagą nie obraził jego najświętszych przekonań. Den wyczuł to, a ponieważ magiczna ewokacja nie stanowiła teraz głównego punktu zagadnienia, przeszedł nad nią do porządku.
— Tedy — rzekł — zamierzał pan wywołać ducha, wierząc mocno, iż mu się to uda... Czy nastąpiły najlżejsze objawy?
— Nie! Przybyłem bez przeszkód do djabelskiej komnaty, świecąc sobie latarką... A jak pan wie, ten demom, lub też inny wysłaniec piekieł, światła nie znosi i wtedy nie atakuje... Ewokacja magiczna właśnie polegała ma tem, aby go zmusić do pokazania się przy świetle, gdy będzie mniej groźny... Ledwie jednak zająłem miejsce w kole, rozległy się inne hałasy...

— Acha! — mruknął detektyw, zadowolony, że

137