Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz nagle, dziwna intuicja, właściwa tylko zakochanym, kazała mu zawołać:
— A jednak po raz pierwszy pani tak ozięble do mnie się odzywa! Po raz pierwszy... Choć nigdy dotychczas mowy pomiędzy nami nie było o miłości, odzywała się pani cieplej i serdeczniej...
— Może właśnie dla tego?
Fred wyprostował się i uderzył w Kińską pełnym rozpaczy wzrokiem.
— Jestem pani wstrętny?
Potrząsnęła głową.
— Kocha pani innego?
— Nie!
— Skoro nie jestem wstrętny i nie kocha pani innego, cóż stoi naszemu związkowi na przeszkodzie!
— Powtarzam! Nie wyjdę zamąż za pana...
Podbereski gwałtownie załamał ręce.
— A jednak tu coś jest — wykrzyknął — coś, czego nie rozumiem... Pani zmieniła się raptownie... Do niedawna przysiągłbym, że moje uczucie odwzajemni uczuciem...
— Wielka zarozumiałość...
— Nie zarozumiałość a pewność! Mary, mów — znów przeszedł na serdeczny ton — co zaszło? Czy cię wiąże jaka tajemnica?
Uśmiechnęła się blado.
— Każda kobieta ma swą tajemnicę... Dla jednej jest nią swoista ondulacja włosów, dla innej zbrodnia w przeszłości...

— Nie żartuj! Na twojej przeszłości nie ciąży

103