Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bym paznokcie w tej bladej twarzy... A może jest pan na tropie zbrodniarki, panie detektywie...
Den nie uważał za wskazane dzielić się swemi podejrzeniami.
— Jeszcze nie! — odparł ogólnikowo. — Lecz niewykluczone, że dzięki pani wskazówkom lada dzień ją pochwycę... Dziękuję... Więcej nie mam zapytań... Widzi pani, że moja indagacja nie była taka straszna... Ale jeszcze jedno... Wolno zapytać o adres?...
— Irma Kulikówna, artystka filmowa... A to moja przyjaciółka Lola Gontasek! — Obie mieszkamy na Tamce... — uzupełniła panna Irma informacje, wymieniając numer domu... Cóż — zadowolony pan?
— Najzupełniej! — uśmiechnął się Den, chowając notes. — I dłużej już nie będę się naprzykszał... Raz jeszcze dziękuję i żegnam... A jeśli zajdzie potrzeba, pozwolę sobie panią odszukać...
— Ciekawam, czy panu się uda wyśledzić...
Den powstał z miejsca, z prawdziwą wdzięcznością uścisnął rączki obu panienek, poczem powrócił do swego stolika, uregulował rachunek i opuścił restaurację. A gdy wychodził, wytworne osóbki całkowicie już z nim zaprzyjaźnione, długo na pożegnanie kiwały mu główkami.
Detektyw raźno kroczył przed siebie...

Nie, ten dzień pobytu w Warszawie stanowczo nie został stracony. Choć podczas wizyty u Turły nie otrzymał najlżejszej wskazówki, mogącej wyświetlić w naturalny sposób tajemnicę upiornego domu — inne zdobyte dane były po stokroć cenniejsze.

96