Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sztuka i czary miłości.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jajka i inne wiktuały — zagląda nawet parokrotnie. Za pierwszym razem nic nie zauważa — Józefina skarży się jeno na silny ból głowy — za drugim razem widzi, iż przybłęda kreśli w powietrzu tajemnicze koła po nad głową pochylonej przy kominie dziewczyny. Snać musiało ją to niepokoić, gdyż zauważył sąsiad, że była zaczerwieniona, nieswoja i widocznie ucieszyła ją obecność trzeciej osoby. Po półtoragodzinnej mniej więcej rozmowie, około południa wyszedł gość — i odtąd pozostała ona sam na sam z Castellanem.
Co się od pory działo aż do godziny czwartej — ustalić dość trudno, na zasadzie późniejszych opowiadań Józefiny i mętnych zeznań włóczęgi, składanych w czasie śledztwa.
Wedle jej słów „czary” przedstawiałaby się następująco. Około południa, dziewczyna kierowana litością, poprosiła włóczęgę, aby ten, wraz z nią spożył skromny posiłek. Zajął miejsce naprzeciw, ona jęła nakładać potrawy. Nagle Castellan uniósł się z miejsca i wykonał ruch, jakby sypiąc do jej jadła jakiś proszek. Może li tylko wykonał ruch podobny — proszku żadnego bowiem nie zauważyła, wnet jednak zrobiło jej się niedobrze i wspomnienia od tej chwili poczęły się zacierać. Pamięta jeszcze, iż nieco później ocknęła się pod wpływem strumienia zimnej wody, którą ją polewał Castellan, pamięta — iż się podniosła z podłogi, pragnąc co rychlej opuścić pokój, lecz sił zabrakło i przy wyjściu zemdlała powtórnie. Wydawało jej się je-

108