Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zapomniałaś, jakiemi rozporządzamy środkami, by usuwać z naszej drogi opornych i zdrajców...
Poczuła się znów pokonana. Po jej twarzy stoczyły dwie duże łzy.
— Niestety... pamiętam...
Wryński odsunął się od swej ofiary. Stał wyprostowany i sztywny.
— I ja nie będę pamiętał — wymówił innym tonem — o pani dziecinnym uporze i nie wysnuję z niego żadnych konsekwencji, o ile przybędzie pani do mnie jutro skruszona, i oświadczy, że zaprzestanie swoich kaprysów! I wprowadzi tę panienkę na ceremonję Bafometa! W przeciwnym razie, nie ręczę za skutki...
Więc, daję czas do namysłu... A teraz żegnam.. Rostafińska za długo oczekuje na panią w przedpokoju...
Otarła łzy i starając się przybrać możliwie pogodny wyraz twarzy, wysunęła się z gabinetu.




ROZDZIAŁ VI
Początek walki

Wryński, siadł z powrotem za biurkiem i wsparł głowę na ręku. Wydawało się, że nad czemś rozmyśla, nie wiedząc, jaką powziąć decyzję. Krwawo połyskiwał ametyst w świetle elektrycznych promieni, a maszkary z za swych złoconych ram, rzekłbyś, przyglądały mu się z ironją.

70