Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieć tajemnice serc ludzkich... Niema dla niego tajemnic i niema rzeczy niemożliwych. Bowiem oddziedziczyliśmy sekrety starożytnych dla których zarówno przyroda, jak i natura ludzka nie miała żadnych sekretów. Dzięki nauce, jaką ci przekażemy z niewolnicy przekształcisz się na władczynię. Ale, pamiętaj... Żądamy wzamian ślepego posłuszeństwa. Posłuszeństwa i wierności. Bo, w razie zdrady...
Nagle, poza tronem odsunęła się zasłona i Mura — raczej przekształcona nieco na sposób hebrajski siostra Amurah — ledwie stłumiła okrzyk przerażenia. Ujrzała na wzniesieniu dwóch zamaskowanych ludzi, którzy trzymali trzeciego klęczącego mężczyznę. Nagle, jeden z tych ludzi wzniósł wysoko sztylet, który miał w ręku, do góry i rozmachem wbił go w szyję unieruchomionej ofiary. W tejże sekundzie zasłona zapadła z powrotem, a z za niej, przysięgłbyś, dobiegł stłumiony jęk.
— Ach! — zawołała Mura, przejęta okropnem wrażeniem, choć domyślała się, że cały ten obraz był tylko zręcznie zainscenizowaną komedją.
— Śmierć zdrajcom! — zabrzmiało śród ławek ciągnących się wzdłuż sali i siedzące tam nieruchomo, niczem posągi, postacie, podniosły się z hałasem. — Zdrajcom śmierć.
Znajdujący się po prawej stronie wyciągnęli nawet szpady i potrząsali niemi groźnie. Ci z lewej poprzestawali na wydawaniu okrzyków. Domyśliła się wnet Mura, że uzbrojeni w szpady to byli — bracia, mężczyźni — zaś z lewej strony zasiadały kobiety. — Śmierć... Śmierć... — niosło echo po sali.

25