Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pochylił się, złamany... Powoli, chwiejąc się na nogach, zstępował na dół ze schodów...
Raptem, niczem szaleniec, począł się śmiać:
— Jego Hanka!....
Och, gdybyż wiedział Fred, że w „salonie mód“ bawią niemal jednocześnie dwie najbliższe mu na świecie istoty... Lenka i Hanka...