Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uważa, że każda kobieta powinna pracować i wstrętne jej jest życie bezczynne.
Panna Hanka Gliniewska wywarła na Fredzie od pierwszej chwili wrażenie wielkie, a przypadkowe spotkanie zapoczątkowało trwałą znajomość.
Poprosił o pozwolenie odwiedzenia nazajutrz — na co panienka zgodziła się chętnie, snać chcąc zaznaczyć swą wdzięczność wybawcy — i odtąd Fred stał się na Długiej prawie codziennym gościem...
Dotychczas nic w tej historji nie było niezwykłego, prócz trochę romantycznego początku i sama panna Hanka nie otaczała się tajemniczością — zagadkowe dopiero nastąpiło później.
Właściwie z początku cieszył się Fred. Gliniewska przedstawiała typ. panny całkiem odmienny od współczesnych „chłopczyc“. Aczkolwiek bardzo przy stojna — wysoka, szczupła brunetka o dużych, wyrazistych oczach — stroniła od zabawy, wiodąc skromne prawie odosobnione życie. Książki wystarczyły jej za wszystko i czasem tylko Fredowi udawało się wyciągnąć ją na spacer lub do kina. Natomiast nigdy do cukierni, a gdy wspomniał kiedyś o dancingu, spojrzała nań z oburzeniem, jak się spogląda na człowieka, proponującego zwiedzenie piekła. Coraz więcej zachwycał się Fred swą nową znajomą i coraz bardziej lgnął do niej sercem.
Takiej, jemu człowiekowi pracy, potrzeba było towarzyszki. Nie lalki, a kobiety — energicznej i rozumniej. Taka, gdy poda rękę mężczyźnie, potrafi walczyć przy jego boku nawet o chłodzie i głodzie. W domu Hanki odnajdywał to, czego mu brakło w własnym domu. Inteligencję i serdeczne ciepło.