Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rotowawszy[1] podtatusiałego adoratora, uciekały nader szybko.
Lecz z Lenką było co innego. Horwitz, który dotychczas, lubiąc się bawić, lękał się, „krępującego stosunku“, gdyż wytężał wszystkie siły celem zdobycia znacznego stanowiska i majątku — począł tęsknić za czemś trwalszem, nie tylko za ciałem, lecz i za towarzystwem kobiecem. Nie chciał się żenić, ponad wszystko ceniąc swą wolność, lecz pragnął, żeby jakaś niewiasta zapełniła mu życie, natchnęła weselem bogate, lecz smutne jego apartamenty, dała z siebie coś więcej, niźli przelotne, a grubo płatne uściski.
Takim jest los wszystkich starszych lowelasów — dumni z swej niezależności, uciekają od legalnych związków, by popaść pod wpływ swej kucharki, lub jakiej kokoty i wreszcie uznać je za prawowite małżonki.

Horwitz, zakochawszy się w Lence, nie uczynił zbyt świetnego wyboru, bo Lenka w gruncie nie potrafiła przywiązać się do nikogo. Lecz, aby pojąć skąd powstało to nagłe uczucie, musimy się cofnąć nieco wstecz. Zwierzchnik pana Ignacego, znał oddawna z widzenia przystojną małżonkę swego podwładnego, a nawet mu jej zazdrościł. Toć byli prawie w jednym wieku, a ten stary mamut, Okoński, wytrzasnął taką ładną kobietkę, która patrzy w niego, niczem w obraz, znosi skąpstwo sknery i jest mu całkowicie posłuszna? Tak myślał parokrotnie Horwitz, napotkawszy przypadkiem na ulicy Okońskich, a przez nich niewidziany, gdy Lenka pokornie szła przy boku męża, nie patrząc na nikogo, apatycznie

  1. Przypis własny Wikiźródeł skarotować — wyzyskać kogoś, wyłudzając odeń sporą sumę. Źródło: Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego