Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiedy wszystko zależy od jego dobrej woli? A nuż się odezwie ten przeklęty telefon i pozna prawdę, pozna czemu tak o te głupie pareset złotych nalega! Za wszelką cenę należy politykować... Jeśli teraz natrafiła na zły moment, może wieczorem potrafi go udobruchać, wyciągnie pieniądze udaną czułością, pieszczotą... Lenka wie, że jest piękna i jest świadoma potęgi swych dwudziestu czterech lat. Zbyt rzadko używa tego czaru — za wielkie obrzydzenie budzi w niej stary mąż.
Więc przestanie nalegać... A tamtych, jak żądali, odwiedzi. Postara się uzyskać nowy termin... choć na parę dni zwłokę.
Pan Ignacy powstał z miejsca. I on uważał, iż rozmowa została skończona.
— Muszę odejść! — oświadczył — Mam poobiedzie w biurze zajęcie! Zapewne, powrócę dopiero wieczorem...
— Będę czekała z kolacją! — rzekła uprzejmie i zbliżywszy się doń, lekko musnęła wargami czoło małżonka, jako wstęp zapewnie do późniejszych miłosnych ataków.
Lecz pan Ignacy, aczkolwiek odpowiedział na tę pieszczotę głośnem cmoknięciem, zaraz zaznaczył, iż w niczem to nie zmieni jego budżetowych postanowień.
— Niestety — wycedził — nie będę w stanie, w żadnym wypadku spełnić twej prośby... Czasy są ciężkie, wydatków miałem sporo... Daję co mogę, a na kaprysy mnie nie stać...
— Kiedy... — zaczęła.
— Pozatem, jesteś tak wyelegantowana, że