Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ło w mocy, byle brud zdala pozostał od dziecka. Bo szybko wpadłszy na „genjalny“ pomysł zamienienia modniarskiego zakładu na „intratniejszy interes“ — wywiozła Hankę zagranicę, aby ta nie dowiedziała się o jej niewyraźnych aferach. Zmieniła nawet prawdziwe nazwisko Gliniewskiej na Helmanową, by na nazwisku córki nie pozostała plama. Tak szły lata. Właścicielka salonu mód „Helwira“ porastała coraz więcej w piórka — a gdy Hanka miała powrócić z zagranicy, zamierzyła nawet całkowicie zlikwidować swe sprawy. Jeśli nie nastąpiło to dotychczas, przyczyny należało szukać w chciwości Helmanowej. Tyle było napiętych „kombinacji“ — czemuż jeszcze nie zaokrąglić zebranego kapitału, a sam „salon“ sprzedać z dobrym zarobkiem? Miesiąc... dwa...
To też, wynająwszy dla dziewczyny na drugim krańcu miasta mieszkanie i osadziwszy ją tam pod opieką starej kuzynki, sądziła, że Hanka nie bywając nigdzie, niczego się nie domyśli i cały plan znakomicie zostanie przeprowadzony do końca. Toć ona jest tylko właścicielką wielkiej firmy, a córka chwilowo zamieszkać u niej nie może, gdyż lokal jest szczupły i na to nie pozwala... I ten plan miał zostać rozbity? Kto uprzedził Hankę? Właśnie, gdy już zakończyć się miało, gdy pertraktacje o pozbycie się „Helwiry“ zostały rozpoczęte, gdy nawet chciała „odprawić“ Tolka, zamienić się w stateczną matronę, osiąść może w jakim innem mieście z córką, tam bogato wydać ją zamąż.
Niemożebne... Co teraz zrobić? Wyznać prawdę?... Przemówić do rozsądku... Toć ostatecznie Hanka jest jej dzieckiem i pojąć powinna, że pieniądz to