Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ofiary półświatka.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ VII.
Ucieczka Hanki.

Hanka, wybiegłszy w pamiętny wieczór, z mieszkania Helmanowej, długo błądziła wprost przed siebie, bez celu.
Idąc, nie widziała nikogo i na nic nie zwracała uwagi. Pochłonęło ją całkowicie własne nieszczęście i wydawało się jej, że wszystko wewnątrz umarło.
Dla kogoż dalej żyć i czy wogóle żyć warto?
Matka? Och, wstydzić się jedynie wypada za podobną matkę... A Fred... Ten wyśniony, wyidealizowany Fred, tonie w takiem samem błocie, jak i reszta mężczyzn... Popisuje się swą szlachetnością i czystością, a jest związany bliskim stosunkiem z dziewczyną uliczną... Rękę podnosi na kobietę, a później ją błaga o milczenie... Tak, niestety, rację miała matka, kiedy twierdziła, że wszystko dokoła jest jednym łańcuchem kłamstwa i brudu.
Lecz w takim razie...
Hanka czuła, że łamało się coś w niej wewnątrz. Że spotkała ją straszliwa krzywda i niema się nawet przed kim użalić. Że jest samota na świecie i żywa dusza z przyjazną pomocą nie pośpieszy. Powrócić do matki? Przenigdy... Na Długą? Czyż nie na jedno