Strona:Stanisław Antoni Wotowski - O kobiecie wiecznie młodej.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pomieniony list brzmi.

Panna de Lenclos
do Saint Evremond’a
Paryż, 9 kwietnia 1701 r.

Kochany przyjacielu! Jakiegoż strachu się najadłam! Doprawdy dotychczas przyjść do siebie nie mogę!
Ukazał mi się znów czarny człowiek, tajemniczy nieznajomy z którym zawarłam pakt, ten co pozostawił mi dwanaście flakonów przed siedemdziesięciu laty.
Raczej nie — to nie był on — skoro żyję, lecz Boże wielki — co za podobieństwo!
Nosił również, jak i pierwszy ubiór z czarnego aksamitu, miał wielką laskę hebanową, a czoło pokrywał mu czarny plaster.
Sądzisz zapewne, że oszalałam, drogi przyjacielu... Lecz słuchaj w jakich to się stało okolicznościach...
Magdalena de Scuderi rozchorowywuje się w mym domu. Skoro kobieta ma dziewięćdziesiąt cztery lata mało jest nadziei utrzymania jej przy życiu. Tem nie mniej hrabina de Sandwick wskakuje do karety i jedzie po słynnego w Paryżu szarlatana, o którego kuracjach krążą legendy. Po upływie godziny wraca wraz z nim. Podnoszę głowę, spoglądam i jak podcięta padam w fotel.
— Boże wielki... ratuj! Wszak to on, to djabeł!
Czarny człowiek zwraca się do hrabiny:
— Co się tu dzieje? Czy to pani chora?