Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kozak Iwan. I ta czarna dama. I ten jej wzrok, który niewiadomo czy drwi z człowieka, czy też obiecuje mu nieskończone rozkosze.
Lekki skrzyp podłogi zbudził z zadumy Krzesza.
Spojrzał i o mało nie krzyknął głośno ze zdumienia i podziwu.
Tam, na progu stała Orzelska, lecz w jakim stroju! Nago, prawie całkowicie nago. Tylko złote pantofelki zdobiły jej nóżki, a za zasłonę reszcie ciała służyło olbrzymie, z czarnego lisa, futro.
— Wenus w futrze! — wykrzyknął, nie mogąc się pohamować.
Zamknęła starannie za sobą drzwi na klucz, jakby się obawiając, iż jej ekscentryczny wygląd może ktoś podpatrzeć, poczem powoli podeszła do niskiej kozetki, znajdującej się naprzeciw stalug i na tej kozetce wyciągnęła się najspokojniej
— Przecudna! — wyszeptał, pożerając wzrokiem, niby z marmuru wykute ciało i musiał całą siłą woli powstrzymać się na miejscu, by nie podbiec do niej.
— Wenus w futrze! — rzekła, ułożywszy się wygodnie śród poduszek, podchwytując poprzedni wykrzyknik malarza — Bohaterka powieści Sacher Masocha! Znam ten romans! Kobieta, która lubiła się otulać w skóry dzikich zwierząt i jak te dzikie zwierzęta była okrutna! Czym do niej podobna? Nie wiem! Czasem znęcam się z przyjemnością nad mężczyznami. Bawi mnie to wielce... Więc, jeśli to panu przyjemność sprawia, niechaj pan mnie namaluje, jako wampira... Cóż, podobam się panu?...

41