Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jedynie szczęśliwy możesz być przy moim boku! I czem się to skończyło? Mieliśmy się pobrać, nasz ślub miał się odbyć już za miesiąc. Na nieszczęście, poznałeś wóczwas, tę z piekła rodem istotę, która rozbiła nasze życie. A kiedym cię chciała odciągnąć od Tamary, kiedym cię ostrzegała, że to awanturnica i czyha tylko na twój majątek, cóżeś mi odpowiedział... Że poraz pierwszy poznałeś miłość i że jeśli cię kocham powinnam dobrowolnie z twojego życia ustąpić! O, marny egoisto! A gdy ustąpić nie chciałam, przeczuwając twoją zgubę, jakież się pomiędzy nami rozpoczęły sceny! Ty, wtedy, byle tylko nasycić swoje żądzę, byle zaspokoić zmysły, postanowiłeś się mnie pozbyć. Jąłeś rozgłaszać, że jestem warjatką i doprowadziłeś do tego, że podstępem mnie osadzono w domu obłąkanych, pamiętasz! Lecz i tego ci było za mało! Bo kiedy z zakładu, nadludzkim wysiłkiem, udało mi się zbiec i przybyłam do ciebie, zaklinając abyś nareszcie przejrzał, zastanowił się i ulitował nad sobą i Zosieńką, coście ze mną zrobili, ty i ta piekielnica...
— Nie mów... nie mów... — wybełkotał niby obawiając się straszliwego wspomnienia. — Och jakież to okropne.
— Postanowiliście pozbyć się mnie, za wszelką cenę. To też, udając wtedy w Szwajcarji, że pragniesz się ze mną pogodzić...
— Ulituj się, przestań! — prosił.
Lecz ona ciągnęła dalej nieubłaganie.
— Wyprowadziłeś mnie na odległy spacer, a później zepchnąłeś z górskiego szczytu w przepaść przy pomocy twej wspólniczki, tej Tamary, która stała za-

290