Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i lekarstwa. Otóż, aby ci oszczędzić kłopotów, gdyż nie przywykłaś zajmować się własnemi interesami, dasz mi pisemne upoważnienie do odbioru swych pieniędzy, ja pewną sumkę podniosę...
— Co mam podpisać? — przerwała.
— Plenipotencję! Jestto prosta formalność, Zosieńko. Rejent przygotował mi taki papier, i znajduje się on u mnie w biurku! A z pieniędzy, które odbiorę będziesz wydawała wedle własnego uznania... Inaczej, nie poradzimy sobie ze ślubem.
— Rozumiem! — szepnęła Zosieńka. — Lecz, czyż koniecznie potrzebny jest mój podpis?
— Koniecznie! Zdeptowane kapitały stanowią twoją własność i nikt ich ruszyć nie ma prawa bez twej zgody!
— A któż niemi rozporządzał dotychczas? — zagadnęła panna pozornie naiwnie.
— Właściwie twój ojciec! — odrzekła, nieco stropiona Orzelska. — Ale nie czerpał z nich zupełnie, łożąc ze swych dochodów na twe wychowanie zagranicą. Cóż to, jednak, ma do rzeczy? Podpiszesz, Zosieńko plenipotencję?
Ta opuściła głowę, niby zastanawiając się nad czemś, a w jej oczach przebiegł dziwny błysk, który uszedł uwagi hrabiny. Zaniepokojona jej milczeniem nalegała:
— Podpiszesz?
Panienka wyprostowała się nagle.
— Chętnie podpiszę! — odparła powoli. — Ale w obecności ojca!
Tamara zamieniła z baronem błyskawiczne

238