Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ruchomo, oczy ma zamknięte i przypomina całkowicie dużą lalkę woskową z muzeum osobliwości.
Krzesz wszedł teraz do garderoby Orzelskiej. Był to niewielki pokoik, znajdujący się tuż za gabinetem hrabiego. Choć Tamara nie pozostawiła w nim światła i panował tam mrok, rychło odnalazł to, czego szukał.
Zaraz za progiem, stały dwie walizki. Jedna mniejsza. a druga sporych rozmiarów. Skórzane, wykwintne walizki, ozdobione monogramem Orzelskiej i hrabiowską koroną.
Pochwycił je do ręki i bardzo się zdziwił.
O ile pierwsza walizeczka, raczej neseser nie przedstawiała nic osobliwego, o tyle druga, większa, była tak ciężka, że Krzesz, chłop mocny i wygimnastykowany, aż zgiął się, gdy ją uniósł do góry.
Tam, do licha! Cóż do tego kuferka nakładła Tamara, by stanowił on ciężar podobny?... Książek, czy kamieni?... Dziwne. Toć suknie niewieście ważą zazwyczaj niewiele...
Lecz niema czasu teraz medytować nad tem zagadnieniem. Należy jaknajprędzej wynieść mały neseser, a potem da sobie radę z ciężkim kuferkiem.
Krzesz uczynił, jak pomyślał.
Szybko przebiegł przez gabinet, nie oglądając się nawet na hrabiego i złożył neseser na oknie w sypialni. Później, również szybko pobiegł z powrotem do garderoby.
Szkoda, że nie obejrzał się poza siebie Krzesz, gdy odchodził, pozostawiwszy na oknie walizeczkę. Dostrzegłby wówczas fakt niezwykły, który

182