Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o interesowność, o wciąganie go w jakieś niewyraźne sprawy? Jakiem prawem? Och, gdyby mógł jej opowiedzieć wszystko! Opowiedzieć, jak niezwykłą istotą jest Orzelska, która pod wpływem uczucia wyrzekła się dostatku, by uciec z nim zagranicę. Z wielkiej damy zamienia się w skromną, zakochaną kobietę, pragnącą żyć miłością i dla miłości? Czy takich znajdzie się dużo?
Nie, ta Marta jest stanowczo dziwną dziewczyną, a rozmowę, drażniącą go coraz bardziej, należy przerwać natychmiast.
— Nie rozumiem tej całej indagacji! — oświadczył ozięble — i nie pojmuje jakich pani pragnie mi oszczędzić przykrości! Po za sztuką, nic mnie z hrabiną Orzelską nie łączy, a doznałem od niej licznych dowodów przyjaźni... Co pomiędzy paniami zaszło, nie wiem, a nawet nie jestem tego ciekaw i najlepiej będzie, o ile pozostawimy w spokoju ten temat
Marta wzruszyła ramionami.
— Biedny zaślepieńcze! — wyrzekła z politowaniem — Ma pan słuszność! Najlepiej będzie, o ile porzucimy ten temat. Pana obecnie nic nie przekona. Bo prócz sztuki, łączy pana daleko więcej z hrabina... Wyczytałam to z pańskich oczów!
— A gdyby nawet tak było! — odparł dumnie. Nie wstydzę się mojej miłości...
Spojrzała nań, rzekłbyś, z wyrazem głębokiego współczucia.
— Ma pan odwagę przyznać się do tego! Bardzo to szlachetnie z pańskiej strony... Wiem, że nie da mi pan wiary, ani mnie posłucha. Ci, którzy

174