Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zowany przez Tamarę, dotychczas na jej urodę nie zwrócił uwagi. Ale czy związek pomiędzy niemi w zwykłych warunkach jest możliwy?
— Nie mogłabym cię pokochać? — powtórzyła — Dlaczego, Bobie? Miłość jest ślepa i przebacza wiele win. Czyż nie domyślasz się, że zupełnie inaczej rozmawiałabym z tobą, gdybyś mi był całkowicie obojętny?
— Więc ty, Zosieńko?... — wyjąkał ze wzruszeniem.
Zaczerwieniła się silnie, lecz wnet spojrzała mu prosto w oczy.
— A ty kochałbyś mnie — znów zabrzmiało niespodziewane zapytanie — gdybym nie posiadała moich miljonów? Kochał byś mnie, gdybym była tylko biedną i skromną panienką?.
— Napewno!... — zawołał szczerze i chciał dalej jeszcze coś mówić, kiedy wtem ona go uścisnęła z całej mocy za rękę.
— Milcz! — szepnęła z dziwnym błyskiem w oczach.
Spojrzał zdumiony. W ich stronę zbliżała się Orzelska, widocznie zaciekawiona tą długą, a ożywioną rozmową.


KONIEC I CZĘŚCI.



160