Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słowa, dotrą do świadomości paralitkya. Jakiś żywszy blask zajaśniał w mętnych źrenicach, a piersi poruszały się, jakby chcąc wyrzucić szereg wyrazów.
— Hrabina drgnęła teraz. A co nastąpi, jeśli miłość do córki, przezwycięży w niewytłumaczony sposób działanie narkotyków i Orzelski, jakto zdarzało się przedtem, ocknie się ze swego oszołomienia i zaprotestuje głośno? Wyzna, choć w oderwanych słowach, całą prawdę Zosieńce, a na nich wskaże, jako na swych oprawców?
Co dalej?
Lecz i tym razem nie zawiodły proszki Boba. Odruch żywszych uczuć ludzkich znów zgasł a z gardła padło bezdźwięczne:
— Ha... ha...
Zosieńka ucałowała leżąco nieruchomo na kolanach żółtą, woskową rękę i powstawszy z klęczek, powoli wyszła z gabinetu.
Wślad za nią Tamara i Bob.
Szarecki trząsł się cały, a gdy znaleźli się w sąsiednim pokoju aż musiał się oprzeć o krzesło, by nie upaść.
Panienka obecnie dopiero spostrzegła, niezwykły stan, w jakim się znajdował.
— Nie dziwię się — rzekła, starając opanować się sama — iż widok mojego ojca uczynił na tobie takie wrażenie! I ja przejęta jestem do głębi... Ty widziałeś go po raz pierwszy...
Mruknął coś niezrozumiale, podczas gdy hrabina milczała.
— Będziesz się musiał przyzwyczaić — mówiła

139