Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pochłonięta myślami nie spostrzegła, gdy znalazła się na Marszałkowskiej, w pobliżu Złotej. Rozejrzała się dokoła budząc z zadumy i nagle drgnęła. Przebiegł ją, niby tok elektryczny. Przed nią o parę kroków, szedł w szarym garniturze mężczyzna, szedł w kierunku jej domu, również zamyślony, nie zważając na ruch uliczny.
Paru susami znałazła się tuż przy nim.
— Olku! — szepnęła cicho, dotykając jego ramienia. — Olku, znalazłam cię!
Myszuga — on to był bowiem — odwrócił się gwałtownie, zmieszany niespodziewanem spotkaniem a na jego twarzy odbiły się uczucia ździwienia i radości.
— Olku! — mówiła — czyż doprawdy więcej mnie nie chcesz znać?
— Maniu! — odparł silnie wzruszony — Oszalałem... Byłem zazdrosny... Przysięgałem sobie, iż nie ujrzę cię więcej... Uciekłem na wieś... Później przyszło zastanowienie i opamiętanie... Jeśli powróciłem, to tylko, aby ci wyznać, jak mi jest przykro, że w podobny sposób mogłem się znęcać nad tobą! Czy potrafisz mi wybaczyć?
— Dawno, dawno przebaczyłam... i zapomniałam... Ale nie stójmy na ulicy! Chodź do mnie, mam tyle do opowiedzenia!
A gdy znaleźli się w zacisznym japońskim buduarku artystki, Wisnowska jęła mówić o swem