Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Aby pomiędzy nami nigdy nie było mowy ani o małżeństwie, ani o miłości i podobne sceny nie powtarzały się więcej! Zrozumiał mnie pan Sasza?
— Zastosuję się do rozkazu pani! — szepnął smutno Bartenjew.

∗                    ∗

Gdy w dni parę później przybył Bartenjew z wizytą do Wisnowskiej, zastał u niej Myszugę. Artystka przyjęła korneta uprzejmie, lecz chłodno, nie wychodząc poza granice salonowej grzeczności, pragnąc swem zachowaniem podkreślić nowy stosunek. Pozna się na mojem zachowaniu i przestanie zaszczycać swą obecnością! — myślała, rozmawiając niemal wyłącznie ze śpiewakiem. Oficer rozumiał snać swą rolę, siedział milczący, nieswój, to czerwienił się, to bladł i bardzo wcześnie pożegnał gospodynię.
— Dzięki Bogu, że poszedł! — odetchnęła, gdy zatrzasnęły się za gościem drzwi i rozległ po schodach brzęk kawaleryjskiego pałasza — dobry chłopak, ale mnie nuży...
— Twierdziłaś — odezwał się z poważną miną Myszuga — że wszystko pomiędzy wami skończone i Bartenjew więcej tu bywać nie będzie. Tymczasem...
— Ach, Olku! Przecież wszystko opowiadam ci szczerze! Wiesz, jaką ostatnio z nim