Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

minami a tu i owdzie słyszało się szepty pochwalne:
— Jeszcze ładniejsza niż na scenie... a jaka miła!
Jeśli doszukiwać się głębszej przyczyny tego uwielbienia teatralnej gwiazdy, które nie powtarza się w czasach dzisiejszych a które przerastało nawet znacznie hołdy składane obecnie „star’om“ kinematograficznym, to pamiętać należy, iż działo się to w dobie największego ucisku i rusyfikacji, gdy teatr był jedną z najważniejszych placówek narodowych, dzięki czemu jego przedstawiciele, niosący w tłum żywe polskie słowo cieszyli się specjalnym uznaniem i specjalną sympatją szerokich mas...
Nieco z boku, nie chcąc mieszać się z tłumem, przystanęli Prudnikow z Bartenjewym. Umyślnie przeczekiwali dopóki nie skończy się tłok przy kasie, w tych warunkach bowiem, mowy nawet nie mogło być o zamienieniu paru słów z artystką.
Dopiero, gdy liczba kupujących jęła rzednąć, na samym końcu ogonka i posuwając powoli, znaleźli się przed okienkiem, z którego wyjrzała roześmiana twarz aktorki.
— O... i panowie huzarzy zaszczycili mnie swą obecnością — zawołała wesoło, spostrzegłszy mundury — dziękuję bardzo za pamięć... oczywiście... w imieniu Mędrzeckiej — dodała