Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ach panie! — zawołała, aż poderwawszy się z gniewu na łóżku — pan znowu grozi! Proszę robić, co się spodoba! A na odchodnem zapamiętać, że moje drzwi są stale dla niego zamknięte!...

NIEDZIELA, 30-GO CZERWCA

Wisnowska nie przejęła się sceną z Bartenjewem, szybko zapomniawszy o zajściu, jaka nie posiadającym obecnie większego znaczenia wypadku. Teraz, gdy za plecami stał Palicyn, nie wiele ją obchodziły „strachy“ korneta, a za trzy dni zagraniczny paszport miał być gotów...
Nazajutrz czując się lepiej, postanowiła wyjechać pod Warszawę do Potoku, gdzie na letnisku, od miesiąca mieszkała jej matka.
Na wsi bawiło parę osób. O ósmej wieczór przybył Myszuga i później wraz z nim, w najlepszym humorze powracała do miasta.
Nareszcie — tłomaczyła mu po drodze — wszystkie nasze przykrości minęły! Palicyn, to prawdziwy dżentelmen i po swoich oświadczynach więcej nie nalega, widząc, że nie daję odpowiedzi... ale ułatwia wszystko... Za dni parę będziemy zagranicą i nie będę musiała naginać się do nikogo..
— A z huzarem naprawdę skończone? — zapytał, gdyż trawiły go jeszcze resztki wątpliwości.