Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Uczyniłem obietnicę, której żądano i dochowywam, nie podając o pani tej żadnych bliższych szczegółów. Z dalszej rozmowy poznałem, iż była ona wtajemniczoną, jeśli nie najpierwszorzędniejszego, to w każdym razie wysokiego stopnia. Miałem z nią parę dłuższych rozmów, podczas których nalegała na doświadczenia praktyczne, celem uzupełnienia inicjacji. Pokazała zbiór szat i instrumentów magicznych, pożyczyła parę książek, jakich mi brakło, jednym słowem nakłoniła do uczynienia próby ewokacji całkowitej, do której to ceremonji przygotowywałem się w ciągu dwudziestu i jeden dni, zachowując ścisłe praktyki, przepisane w Rytuale.
Wszystko zostało zakończone w dniu 24 lipca. Chodziło o to, by wywołać zjawę boskiego Apolloniusa z Tyany i zapytać go o dwa sekreta: jeden z nich tyczył się mnie osobiście, drugi interesował pomienioną panią.
Miała ona początkowo być obecną przy ewokacji, wraz z pewną zaufaną osobą; lecz, że w ostatniej chwili osoba ta kategorycznie odmówiła z bojaźni, zaś przy ceremonji rytów magicznych liczba trzy, lub jedność muszą być ściśle zachowane — pozostawiono mnie samego.
Komnata, obrzędowa, znajdowała się w wieżyczce; ustawiono tam cztery wklęsłe zwierciadła, rodzaj ołtarza, którego wierzch z białego marmuru, otoczono łańcuchem, namagnetyzowanego żelaza. Na marmurze wyryty był i pozłocony znak pentagramu i takiż znak w różnych kolorach widniał na skórze jagnięcia, rozpostartej u stopni ołtarza. Pośrodku marmurowego stolika stał mały żelazny piecyk, pełny węgla, myrrhy i lauru, drugi znajdował przede mną na trójnogu.
Byłem ubrany w białą szatę, podobną do ubioru naszych katolickich księży, lecz dłuższą i szerszą, na głowie miałem