Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przychodzę.. przychodzę... w imieniu mego gospodarza... prosić... o organki...
— Kłamstwo, kłamstwo Thorelu! Nie poto przychodzisz! Inny rozkaz otrzymałeś. Lecz przódy może powiesz, skąd te rany na twojej twarzy?
— Co to księdza proboszcza obchodzi! Nie mogę powiedzieć.
— Bądź szczery. Powiedz, że przyszedłeś przeprosić dziecko. Uklęknij.
— Więc niechaj będzie. Przebaczcie! — tu Thorel pada na kolana i czołgając się stara chłopca pochwycić za ubranko.
Udaje mu się to. A świadkowie zeznają, że od pory tej cierpienia dzieciaka i hałasy w probostwie rozpoczęły z nową siłą. Proboszcz wzywa owczarza do zakrysji. Tam, ten nieprzymuszony, znów pada na kolana i woła „darujcie“. Co mam ci darować — pyta proboszcz. Pytanie to zostaje bez odpowiedzi, a czarownik skradając się chce za połę uchwycić kapłana, jak to uczynił z chłopcem.
— Nie zbliżaj się — woła proboszcz — nie dotykaj, bo cię uderzę!
Darmne ostrzeżenie. Owczarz podsuwa się coraz bliżej, aż duchowny, zapędzony do kąta, nie mając wyboru, w obronie własnej, wymierza mu trzy porządne uderzenia laską w rękę.
Te to trzy uderzenia laską, stały się przyczyną sprawy, która toczyła w sądzie pokoju Ciderville i podczas której wszystkie fakty, jakie ogólnikowo wspomniałem, zostały przez licznych świadków, co do najdrobniejszych szczegółów, ustalone. Zapadł wyrok dn. 5 lutego 1851 r. całkowicie uniewinniający proboszcza z Ciderville, zaś skazujący Thorela na zapłacenie wszystkich kosztów.