Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się imienia (parę śród panien było Marji) wyrzekam wiary i oddaję na zawsze“.
Myśląc, że to żarty, rozbawione wietrznice podpisały cyrograf swą krwią... i szybko o nim zapomniały, bo potem rozpoczęła się szalona zabawa i tańce... a gdy zajaśniał świt tajemniczy młodzieniec nagle znikł.
W rok później t. j. 17 lipca 1845 r. (skracam rozwlekłe opowiadanie) jedna z panien, obecnych na zabawie siedziała samotnie w swym pokoju; naraz przed jej oczami zjawia się ta sama postać.
— Czy pamiętasz nasz zeszłoroczny układ — pyta — bądź powolną, inaczej cię zabiję!
I odtąd co rok, opowiada panna, musiałam mu czynić zapłatę mojem ciałem.
Przez jedenaście lat nawiedzał mnie: czułam go, widziałam, dotykałam. Wizyty zaczynał zwykle rozmową, później mną owładał. Czasem stawiałam mu zapytania:
— Jak czynisz, że możesz wchodzić i wychodzić przez drzwi zamknięte i okna?
— Mam na to władzę.
— Jak możesz będąc djabłem czy duchem, postępować, jak człowiek?
— Biorę ciało zmarłego i czynię z nim, co chcę!
— Nie umrzesz nigdy — dodawał — będziesz żyła wiecznie. Jeśli mi pozostaniesz wierną, będę w stanie, w godzinę po śmierci cię wskrzesić...
Co przez to rozumiał — nie wiem.
Dopiero dzięki łasce Boga i żarliwej modlitwie udało mi się po latach jedenastu od straszliwego kochanka uwolnić...
Opowiadanie to podaje p. Gougeuot des Mousseaux na