Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A czy moim adjutantem być nic nie znaczy, czyż cię to wcale nie tentuje?..
Gdy tak przemawiała kusząco, znów jąłem doznawać takiego uczucia, jak w czasie ostatnich odwiedzin. Znowu widziałem tą piękną, niemal obnażoną pierś — przyjmowała mnie bowiem w dezabilu takim, jak gdyby za chwilę udać się miała na spoczynek, znowu widziałem jej postać nieco lubieżnie przegiętą do tyłu, opartą o poduszki, patrzyłem na czarne, gorejące oczy i usta czerwone, wilgotne, zmysłowe, teraz rozchylone nieco, jakby proszące o pocałunek... Czułem, iż gorąca fala krwi uderza do mojej głowy, czułem, iż za chwilę wyciągną się moje ramiona, aby pochwycić to gorące, wonne ciało, chwycić w objęcia tę kuszącą i rozkoszną zalotnicę.
Po przez szum tętniącej w uszach krwi, dobiegały słowa włoskiego wiersza, które obecnie powoli, z naciskiem, recytowała:

Prendre, giovine audace e impaziente
L‘occasione offerta avidamente...

— Tak, poruczniku — słyszałem — pochwyć chciwie, młodzieńcze zuchwały i niecierpliwy sposobność, która się zjawia...
Już miałem porwać się z miejsca, już czułem, jak siła jakaś pcha mnie nieprzeparcie, a aromat wchodnich woni, bijących od księżnej, ciągnie, niby magnes... gdy nagle przemknął przed oczami obraz innej twarzyczki... Może mniej pięknej, kuszącej, zmysłowej, lecz o ileż szlachetniejszej i wzniosłej. Rzekłbyś, wyzierała z za pleców księżnej, patrząc smutnie i z wyrzutem... Widziałem ją tak dokładnie, tak żywo, żem mało nie szepnął... Simona...
— Czyż ci się nie podobam? — zapytała Paulina, zdziwiona mojem milczeniem.
Czy mi się nie podobała? Przysiąc mogłem,

141