Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sześćdziesiąt... Na obiad, kolację chyba jadacie suknie! Kampanja cała tyle mnie nie kosztuje, co wasze stroje...
Carissimo fratello...
Carissimo... carissimo... A twoje zachowanie! Ośmieszasz całą naszą rodzinę! Przepędziłem tego chłystka Canouville’a, to, słyszę, znów jakiś polak się zjawił... Wiem dobrze...
Zdrętwiałem, czyż o mnie myślał cesarz?
— Ty masz Walewską... to i ja mieć mogę polaka! — padła najspokojniejsza odpowiedź — Przyjeżdżała wszak niedawno do Paryża. Jak się na tę wizytę zapatruje Józefina?...
Napoleon widocznie się zmięszał, bo następne zdanie wyrzekł znacznie łagodniej.
— Walewska.. Walewska... najzacniejsza, jaką znałem kobieta!... A ty, swoim zwyczajem, nie rób plotek... Już cię korci, żeby mnie poróżnić z żoną... Zwróć uwagę na swe postępowanie! Tak!... Cóż to za polak?... Ale... Wczoraj Kamil przybiegł z jakąś skargą na ciebie... Nie miałem czasu go przyjąć, opowiadał Muratowi... tylko, że Murat, kiedy mi powtarzał, tak się śmiał, iż dobrze nie mogłem zrozumieć, o co chodzi! Jakiś murzyn...
Posłyszałem szlochanie Pauliny.
— Widzisz braciszku — łkała — co to za kretyn, ten Kamil! Oderwałaś mnie od Frerona, którego kochałam i kazałeś mi poślubić tego pajaca, ponieważ był księciem... kiedy ci się cesarstwo jeszcze nie śniło... Ja mam się liczyć z podobnym człowiekiem... Negr, negr... toć o moim ulubionym Don Juanie mowa... wszak go znasz... Kazałam mu się wczoraj ożenić z Lizettą... a ten Kamil... Ach, jakam ja nieszczęśliwa...
Aczkolwiek wyjaśnienie księżnej było bardzo dyplomatycznie ułożone, a jako ułożone dyploma-

137