Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było gorąco, jąłem ocierać spływające z czoła krople potu. Ja, com się nie bał, ani armat hiszpana, com nie drgnął nawet śród przygód w przeklętym zamku Blois, teraz drżałem, jak liść osinowy, nie postrzegłszy nawet, kiedy chytra Lizetta zdążyła umknąć, pozostawiając mnie samego.
Cesarz...
Skroś cienkie, przedzielające gabinet od sypialni drzwi — nie daj Bóg, aby się otworzyły! — słyszałem najwyraźniej jego gniewny, podniesiony głos, ten sam, jakim wówczas strofował swych dworzan na balu. Mówił szybko, urywanemi zdaniami, chodząc, bom słyszał odgłos kroków, a jeno zrzadka dobiegały odpowiedzi Pauliny.
— Tęgie tam brać musi mycie głowy... — pomyślałem, ochłonąwszy nieco ze strachu. — Nie chciałbym być na miejscu dostojnej damy... Wziął ci ją do raportu!
Powoli oswajałem się z sytuacją, przykucnąwszy na brzegu puchowego taburetu. Jeślić poleciła mnie tu sprowadzić Paulina, wiedziała co czyni i nie mógł niespodzianie do gabinetu wejść cesarz... choć przy jej lekkomyślności...
Mimo, iż przez uszanowanie nie zamierzałem nadsłuchiwać, na tyle głośno prowadzili rozmowę, iż chyba głuchy by jej nie dosłyszał.
Cospetto! Musi się to skończyć... Powiadam ci wyraźnie Paola, musi się skończyć! Twoja rozrzutność przechodzi wszelkie granice!
— Zachowuję się tylko odpowiednio do stanowiska!
O powiednio do stanowiska!... Znowu dwieście tysięcy franków długów! Pocoś sprawiła w ostatnim miesiącu sześćdziesiąt sukien?...
— Bo Józefina obstalowała piędziesiąt!
— Nie, to przechodzi wszystko! Piędziesiąt...

136