Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyłączyć się do sztabu i asystować rewji... Zawszeć, to ciekawe widowisko...
— Pewnie!
— Więc nie giń z Paryża! A pozatem, o wojnie głośno gadają... Dziś w nocy szpiegów aresztowali, Fouché biegał, jak oparzony... Sam dokonywał poszukiwań... Zatrzymano szereg podejrzanych...
— Hm...
Czemu Fouché noc całą krzątał się, jak oparzony, czemu zatrzymał szereg osób podejrzanych, sądzę, mogłem Wąsowiczowi udzielić szczegółowych i wyczerpujących wyjaśnień. Gdy tak patrzyłem na niego — uśmiechałem się, myśląc, jak przeciągnęłaby mu się ze zdziwienia twarz, jeśliby posłyszał z ust moich, szczere wyznanie o przeżytych przygodach. Związany jednak słowem, milczałem.
— Czemu się śmiejesz?
— Hm... tak...
— Doprawdy mości kolego, coraz dziwniejszym się stajesz w twoich obyczajach — palnął urażony. — Gdzie nasze szwoleżerskie, co na sercu to i w gębie, a jak rąbać, to rąbać...
— Nie masz się o co sierdzić, przypomniała mi się pewna wcale niczego panienka...
— At... Czy nie tamta brunetka, coś się tak o nią rozpytywał?... Widzę, całkiem mademoiselle mu zawróciły w głowie... Nic nie gada, przepada... Ja mu o sprawach poważnych... on się śmieje!... No, idź już do licha, czy do swojej marmuzeli, może oprzytomniejesz...
Tym, razem bliższym był prawdy, iż przez nadobne damy przewróciło mi się w głowie. Nie tyle może przewróciło, jak zakręciło się nieco, boć od szeregu dni żyłem, niczem w koszmarze, niczem

112