Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

grobach i choć po śmierci łączył się z przodkami a panna Simona pragnęła...
— Pardi! Bohaterska dziewczyna — powtórzyła jej cesarska wysokość. — Zawsze cenię prawdziwą odwagę i szlachetnoćć! Słusznieśmy uczynili, szanując jej ból i nie narzucając naszego towarzystwa! Wszak również i pańską pomoc odrzuciła, poruczniku...
Była to prawda. Ofiarowywałem się pannie Simonie, iż chętnie z nią w Blois pozostanę, a później odprowadzę do Paryża. Wymówiła się jednak od tej przyjacielskiej usługi, stanowczo.
— Zaopiekuję się nią w Paryżu, wszak ma tam przybyć, jutro, lub pojutrze — dodała księżna — Zamieszka u jakiejś krewnej... Odszuka ją waćpan i doniesie mi o tem, mości poruczniku...
Pamiętałem wskazany adres. Tak, przed rozstaniem, wspomniała, iż zatrzymać się zamierza u jakiejś znajomej, przy ulicy de la Vieille Lanterne, lecz...
Skłoniłem się, w odpowiedzi na otrzymane zlecenie.
— Wciąż wychwalamy pannę de Fronsac — ozwał się swym miodowym głosem Fouché — lecz właściwie, zachwycać się należy odwagą naszej dostojnej towarzyszki! Toć, gdyby nie jej cesarska wysokość...
Diavolo! — zawołała swym zwykłym wesołym sposobem — Przestańcie się mną zachwycać! Nic nadzwyczajnego nie uczyniłam!
— Mogło nam jednak być wcale gorąco... Kto wie, czybyśmy uszli z życiem, wszak...
— Jedno cieszy mnie tylko — przerwała, nie zwracając na nasze pochwały uwagi — jedno... iż kochany pan Fouché dostał... lekką naukę, aby

108